sobota, 26 kwietnia 2014

Zawieszam.

Cześć i czołem :3
Z przykrością informuję, że zawieszam bloga na miesiąc :c
Wrócę, to jest pewne ;)
Pozdrawiam i całuję,
Eris Erinnes
P.S. Zapraszam na inne moje blogi: http://po-apokalipsie.blogspot.com i http://wolajac-o-pomoc.blogspot.com

środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział II. Za głupotę trzeba płacić!

 - Narcyzie! Wstawaj, ruszaj się! - darłam się na Isacco.
    Ferro nie chciał wstać. Denerwowałam się od samego ranka.
   Przyjrzałam się Isacco, jego pełne usta były lekko rozchylone, oczy miał otoczone gęstymi, ciemnymi rzęsami. Pod głową, znajdowała się prawa ręka. Jak zwykle jego włosy były w artystycznym nieładzie.
   Ujęłam kilka luźnych kosmyków w moją drobną dłoń.
 Czemu on mi się podoba? -  spytałam samą siebie.
    Znudzona oczekiwaniem wstałam i poszłam obserwować okolicę. Poczułam lekki dreszcz gdy zobaczyłam wilka. Tak, takiego dużego i prawdziwego! Zbliżyłam się próbując go pogłaskać. Ten wilk nie był oswojony.
   Poczułam silną rękę, oplatającą mnie w pasie. Pociągnęła mnie w górę. Był to Narcyz.
 - Coś cię za dobrze nie wychowali, co nie, Gajo? - spytał, próbując opanować śmiech. - Nie wiesz, że nie można bratać się z wrogiem.
 - Zbierajmy się Robinie. Do batmobilu. - Naburmuszona ruszyłam się spakować.
    Ferro ruszył potulnie za mną. Pakowaliśmy się w kompletnej ciszy. Gdy skończyliśmy, ruszyliśmy przed siebie.
 Została tylko godzina do spotkania ojczulka. - pomyślałam znużona.
    Wstałam i założyłam plecak na plecy. Jęknęłam cicho, był bardzo ciężki.
 - Daj, zamienimy się. - Powiedział Iss, widząc  moje wysiłki.
 - Nie, nie trzeba! - stęknęłam strudzona.
   Narcyz westchnął i poszedł przede mnie. No to będzie wesoło. Szliśmy tak już z pięć minut.
 - Iss, zaśpiewajmy "Bajlandię"! - zaświergotałam.
    Chłopak tylko na mnie spojrzał, to zrozumiałam co powiedziałam.
 - Już wiem! - krzyknął nagle.
 - Co wiesz - nie zrozumiałam jego nagłego okrzyku.
    Isacco stanął, zdjął plecak i zaczął coś szukać. Wyrzucił przy tym prawie całą zawartość torby.
 - Dlaczego Tron wie gdzie jesteśmy! - Zaczął skakać.
 - A wie? - spytałam ogłupiała.
 - Ja cię! Gajo, proszę cię. Ty nic nie wiesz? - Zaczął mi się przypatrywać. - To dlatego nigdy cię nie zapraszał na narady...
   Podeszłam do niego i złapałam go za włosy.
 - Na co? - spytałam powoli.
 - Aua! Na narady wojenne! - Pociągnęłam jeszcze mocniej.  - Mówił, że nie jesteś gotowa...
    Co? Ach, Tron mi nie ufał... ale czemu? Wiem, byłam córką Cienia, ale to Łowcy mnie wychowali! Puściłam go, a on odsunął się z nieufnością.
 - Ja trenowałam całe tygodnie, miesiące, by tylko mu się przypodobać. Moim pierwszym wspomnieniem jest jak trzyma mnie na rękach... - Przypominając sobie to, naszły mi łzy do oczu.
 - Był zawsze blisko, co nie? - Zapytał pakując znowu plecak.
   Otarłam łzy i podeszłam do niego.
 - Przepraszam cię. Ostatnio trochę nie panuję nad sobą... Tak był zawsze obok. To skąd on wie gdzie jesteśmy? - spytałam.
 - To poprzez moją krew... - jęknął zrezygnowany.
   Huśtawki nastroju? Wtedy Iss był najgorszy. Zachowywał się jak rozpuszczony, dwuletni potwór (czytaj: dziecko).
 - Aniołowie? Tak? - spytałam.
 - Nawet nic mi nie mów... to jest okropne! - zaczął marudzić.
 - Chodź! - krzyknęłam.
    Przez resztę drogi, wogóle nie rozmawialiśmy. Niezmiernie nam to się dłużyła. Nie odzywanie się do Iss, było dla mnie Syzyfową pracą! Przetrwałam jednak jakoś ten czas. Skończyło się na tym, że staliśmy pod wielkim zamkiem.
   Twierdza była osaczona ciemną poświatą. Widać było pięć wież, a z nich wychylających się strażników, uzbrojonych w oszczepy. Koloru była, a jakże by inaczej, czarna. Brama, przed którą staliśmy, miała powbijane na ostrza po kilka czaszek. Gdy już miałam podejść, przez wrota wyszła dziewczynka.
 - Gajo! Witaj w domu. Widzę, że przyprowadziłaś sługę. - powiedziała donośnym głosem.
   Dzieczynka nie wyglądała na więcej niż osiem lat. Jej prawie białe włosy ostro kontrastowały z czarnymi oczami. Chorobliwie blada skóra ukazywała setki żyłek. Jej cera była bez skazy, miała za to szlachetne rysy. Usta były małe, lecz na swój sposób pełne. Na prawej skroni miała malutki tatuaż, a ubrana była w czarną, zwiewną suknię.
 - Jestem Nami, twoja siostra. - Uśmiechnęła się, ukazując dwa małe kły.
 - Co? Może jeszcze Wolverinem? - spytałam. - A Isacco nie jest sługą, jest przyjacielem.
   Narcyz spojrzał na małą i wystawił język. Ech, jaki on dojrzały. Jego rodzeństwo zachowywało się tak samo.
 - Skoro jesteś moją siostrą, to dlaczego nic o tobie nie wiem? - spytałam się.
   Nami podeszła i położyła mi dłoń na przedramieniu. Jej dotyk był kojący. Czułam oszołomienie gdy próbowałam zabrać moją dłoń.
 - Czego chcesz? - udało mi się wykrztusić.
 - Miłości i lojalności siostry, Gajo. - odparła spokojnie. - Ruszajmy, tata nie może się was doczekać.
   Weszła do zamku, ja z Isacco po dłuższej chwili postąpiliśmy tak samo. Otaczały nas ściany urządzone na pałac. Obrazy namalowane tu pokazywały różne dzieje z historii, dziejące się od czasów potęgi Egiptu po czasy II wojny światowej. Na podłodze rozwinięty był czerwony dywan, nadający jeszcze większą atmosferę grozy pomieszczeniu. Skręcaliśmy setki razy, a wchodziliśmy po schodach jeszcze z dwa razy więcej! Malowidła na ścianach robiły się jeszcze bardziej krwawe.
 - Zachowujcie się jak należy. - Powiedziała wreszcie Nami, stając przed mosiężnymi drzwiami.
    Pokazałam jej uniesiony kciuk i weszłam. Z wrażenia aż zaparł mnie wdech! Piękna sala balowa! Słychać było granego cicho walca. Ściany z południowej i zachodniej strony zostały stworzone z odłamków szkła. Dwie pozostałe były w odcieniach błękitu i pastelowej żółci. Wszędzie były poustawiane białe róże. Tatuś wie jak urządzić miejsce z klasą.
 - Gajo. - Dobiegł mnie głos z tyłu.
    Automatycznie się odwróciłam i zobaczyłam mężczyznę. Nie mógł mieć skończonej czterdziestki. Jego czarne włosy przetykały siwe, pojedyncze włosy. Wielkie, pomarańczowe oczy spoglądały na mnie inteligentnie. Krzaczaste brwi nadawały mu poważnego wyglądu. Ubrany był w garnitur.
 - Tak? - Starałam opanować nad drżeniem głosu, jednak średnio mi to wyszło.
   Nie znałam się za bardzo na kontaktach między rodzicami a dziećmi, więc zdziwiłam się gdy podszedł i mnie przytulił.
 - Gajo. - powiedział po prostu.
   Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, aż mój ojciec mnie puścił.
 - Mogę poprosić panią do walca? - Z uśmiechem błąkającym nu na ustach, zaproponował mi to.
 - Dobrze. Lecz uprzedzam, nie jestem zbyt dobrą tancerką. - Uśmiechnęłam się.
   Wziął mnie za rękę na środek sali i zaczął prowadzić. Tańczyłam tak dobrze jak nigdy przedtem.
 - Córko i ty mówiłaś, że nie umiesz tańczyć. - powiedział szeptem Cień.
   Zakręcił, pod koniec, jeszcze kilka obrotów, nie zgodnych z walcem i ukłonił się.
 - Nie wiedziałem, że tak dobrze tańczysz, Gajo. - Powiedział do mnie Iss, gdy wróciłam na miejsce.
 - To mój ojciec prowadził. Nie musisz mnie tak komplementować. - Zarumieniłam się.
   Gdy spojrzałam na Cień, on uważnie mi się przyglądał. Uśmiechnął się leciutko.
 - Nami was przyprowadziła. - Było to  stwierdzenie. - Prosiłem by zrobił to Uranosa, jego jak zwykle nie można o nic prosić.
 - Kim jest Uranos? Bratem, kuzynem? - spytałam zaciekawiona.
   Cień spojrzał na mnie tymi,  swoimi, pomarańczowymi oczami i zaczął  się śmiać.
 - Co jest w tym śmiesznego? - spytałam.
 - Gajo. Masz dwójkę rodzeństwa: Nami i Aarona. Brata poznasz niedługo, bo miał do załatwienia kilka spraw, codziennie wysyła wiadomości z pytaniem "Gaja już przyjechała?". Uranos, moje dziecko, jest twoim narzeczonym. Ożenisz się z nim, zaraz po twoich osiemnastych urodzinach.

------------
Tralala! 2 rozdział skończony... i co sądzicie?
:3 rozpoczęłam też opowiadanie na: http://po-apokalipsie.blogspot.com
Pozdrawiam, Eris Erinnes

sobota, 29 marca 2014

Rozdział I. Stare początki, nowe końce.

 Część I.
  - Już nie możesz, księżniczko? - wrzasnął mój nauczyciel. Wycieńczona wstałam i podniosłam ćwiczebny miecz. - O! Jaki zapłon, dziewczynko! Zaatakowałam go z prawej strony, nie było to jednak zbyt mądre posunięcie. Nie dość, że byłam wycieńczona od pomocy w oranżerii, to dodam kilka nowych siniaków do kolekcji. Gdy znów wylądowałam na ziemi, zaśmiał się szyderczo.
 - Tylko na tyle stać córkę Cienia? - spytał Isacco Ferro. Nie zauważyłam kiedy wszedł, może był tu od początku. Isacco był Włochem. Miał czarne włosy z białymi końcówkami i dziwne elektryzujące zielone oczy. Jego chorobliwie blada cera wyróżniała się na tle ciemnych ubrań. Był piękny. Tak, ten matoł mi się podoba.
 - Co ty tu robisz, Narcyzie? - spytałam się, nazywając go jego znienawidzonym przezwiskiem.
   Isacco prychnął zdegustowany i powiedział:
 - Przyszedłem, by zabrać cię do Tronu.
   Tron mnie wzywa, aż dziwne! To, że przyszedł po mnie Isacco, było podejrzane. Do tego wszystkiego, wyglądał na wystraszonego, a on nigdy taki nie był.
 - Ty, ty też, Brutusie?! - Demonstracyjnie położyłam dłoń na piersi i udałam upadek.
   Isacco prychnął i pociągnął mnie ku wyjściu. Po chwili jednak się odezwał:
 - Oni chcą nas wygnać.
   Oniemiałam. Narcyz był wzorem, rozumiem by mnie, ale on?
 - Żartujesz. - stwierdziłam.
 - Och, księżniczka czuje się zagrożona? - Uśmiechnął się z politowaniem.
   Nadepnęłam mu na stopę z całej siły.
 - Ała! Za co?!
 - Za to, że żyjesz! Zabolało?! - wydarłam się.
 - W tych twoich glanach, nie boli wiesz? - odparował.
   Prychnęłam i zobaczyłam, że jesteśmy już przed aulą.
 - Kiedy tu dotarliśmy? Jesteśmy avergersami! - Ostatnie zdanie powiedziałam z tak komiczną miną, że nawet Isacco musiał się roześmiać.
   Śmialiśmy się w najlepsze, gdy wrota otworzyły się. Otarłam łzy z twarzy i weszłam z  podniesioną głową. Kątem oka zobaczyłam, że chłopak się strasznie zgarbił.
 - Ej! Wyprostuj się, bo będziesz taki sam jak Łączniczka. - dramatycznie szepnęłam.
    Natychmiast się wyprostował i stanął koło mnie na środku pomieszczenia.
 - Gajo, znów się widzimy. - powiedział Tron.
   Uch, nie wspomniałam, że Tron jest energią życiową bez cielesnej powłoki? Jeżeli nie, to już wiecie...
 - No. Hej. - powiedziałam to z szerokim uśmiechem.
   Spojrzałam na Isacco i zobaczyłam, że skulił się.
 - Isacco! Mówiłam ci, nie garb się!
 - Teraz Gaja, daje ci przykład? - zadrwił Tron.
   Isacco kopnął mnie w łydkę. Zabolało.
 - Po co nas tu wezwałeś? - zapytał.
 - Dobrze wiesz po co, Włochu. - mówi Tron.
 - Ale ja nie wiem! - krzyknęłam.
   Ferro spojrzał na mnie jakby chciał mnie udusić. Wcale mu się nie dziwię.
 - Co ci powiedział Isacco? - szepnął Tron.
   Westchnęłam, przewróciłam oczami i spojrzałam na Isacco.
 - Że nas wygnasz.
   Tron przywołał widoczną postać. Był teraz przystojnym nastolatkiem.
 - A ty co myślisz? - powiedział głębokim, kojącym głosem.
  - Myślałam, że mnie wygnasz od pewnego czasu... ale Narcyz?
  - Kochasz go. - stwierdził Tron.
    Zarumieniłam się, a Isacco zaczął się śmiać.
 - Zamknij się! - krzyknęłam i rzuciłam się na niego.
    Uderzyłam go w brzuch i kopnęłam z całej siły w nogę. Chłopak skupił uwagę na moich włosach i wskrzesił iskrę.
 - PODPALIŁEŚ MI WŁOSY, GAMONIU! - wydarłam się.
   Isacco spojrzał na mnie, ściągnął bluzkę i zaczął walić nią w moje włosy.
 - GIŃ! GIŃ ZDRAJCO! - krzyczał Isacco.
 - Przestań! - prosiłam go.
   Z piskiem osunęłam się na podłogę. Włoch rzucił mi na kolana swoją bluzkę i uśmiechnął się szeroko.
 - O to ci chodzi?
 - Nie zapomnieliście o mnie? - spytał Tron.
   Isacco wziął bluzkę i podał mi dłoń, przyjęłam ją, a on podciągnął mnie ku sobie.
 Zrobił się... milszy. - pomyślałam.
 - Możesz mnie już puścić.
    Iss spojrzał na mnie zdziwiony.
 - Nie pasuje ci? Myślałem, że ci się podobam. - mówiąc to uśmiechnął się.
 - Nie żartuj sobie. - Rozwścieczona, wyrwałam się z jego objęć.
   Podeszłam do Tronu i powiedziałam:
 - Czyli czego od nas chcesz?
   Tron zaśmiał się. Zdziwiłam się. Od niego zawsze dostawało się ochrzan.
 -  Nie jesteś chory? - zapytał się Ferro.
 - Czemu tak sądzisz..? Wracając do tematu, chcę was wysłać na misję.
    Razem z Isacco spojrzeliśmy po sobie.
 - CO?! - Krzyknęliśmy w tym samym momencie.
 - Isacco załóż bluzkę! - krzyknął Tron.
   Chłopak zarumienił się i zaczął ubierać bluzkę. W pewnym momencie zaczęła mu się plątać i powiedział:
 - Mamuś, pomożesz mi?
    Westchnęłam, podeszłam i zaczęłam go poprawiać. Narcyz cmoknął mnie w policzek.
 - O co chodzi z tą misją? - spytałam.
    Tron badawczo mi się przyjrzał. Przyjrzał się moim niezwykłym oczom, na których jedno miało krwistoczerwone plamki na tle błękitu, a drugie zaś odwrotnie.
 - Wasza misja polega na tym, byście udali się do Cienia i udawali podległych, będziecie zdobywać informacje by nam ułatwić wojnę. - powiedział Tron.
 - Czyli mnie wzięliście, bo jestem córką Cienia? A Isacco, bo jest najlepszy? - spytałam się.
    Tron z aprobatą pokiwał głową. Nagle do mnie podszedł i chwycił moją dłoń.
 - Zawsze ukrywałaś swą inteligencje. Dlatego jesteś świetną aktorką. - powiedział szeptem. - Ale najpierw podatki. Zalegasz cały rok.
    Poczułam ostry ból, zrobił to. Zabił, a później przywrócił do życia. Była to zabawa najlepszych Łowców.
 - To życzę miłej podróży! - Krzyknął i przy okazji zniknął.
   Isacco chwycił mnie za dłoń i powiedział:
 - Chodź, zbierajmy się, przed nami jeszcze długa droga.
    Pozwoliłam ciągnąć mnie przez labirynt korytarzy, byłam zbyt zamroczona by zauważyć co dzieje się wokół mnie. Isacco puścił mnie przed moim pokojem. Pochylił się i szepnął:
 - Gajo. Gajo, idź się pakuj. Nie chcę cię oglądać w tym stanie, to jest zbyt bolesne.
    Nie wiem czy myślał, że przez ten amok nic nie zapamiętam. Jednak ja wiem swoje! Isacco otworzył mi drzwi i pomógł usiąść na łóżku.
 - Isacco? - spytałam się.
 - Tak?- Spojrzał się na mnie zdziwiony.
    Położyłam dłoń na jego policzku i szepnęłam:
 - Cieszę się, że jesteś przy mnie.
     Po tych słowach Isacco zamknął mi oczy i położył na łóżku.
 - Jak wstaniesz nie będziesz tak uważać. - odpowiedział znużony. - Jak wstaniesz spakuj się. Nie możesz ruszyć na misję.
#
   Otworzyłam oczy i powiedziałam:
 - Isacco wiem, że tu jesteś.
   Ferro aż podskoczył słysząc mój głos. Podszedł do łóżka i podał mi dłoń. Przyjęłam ją z ulgą, ale zamiast pomóc mi się podnieść, położył się koło mnie.
 - Nie przeszkadzam ci Gajo? - szepnął mi do ucha.
 - Nie...
   Isacco zaczął się bawić kosmykami moich włosów. Położyłam dłoń na jego ręce i odsunęłam ją od siebie.
 - Co ty robisz? Nigdy taki nie byłeś!
   Chłopak wstał i zaczął chodzić po pokoju.
 - Nie lubisz mnie? - spytał się z pochmurną miną.
    Usiadłam na łóżku i zaraz tego pożałowałam. Położyłam  się i odpowiedziałam:
 - Z tą miną psa Pluto daleko nie zajdziesz!
    Isacco podszedł i pomógł mi wstać. Wziął moją, dużą walizkę i poszliśmy do jego pokoju.
 - Spakowałeś mnie? - spytałam się.
    Chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie.
 - Jak ty smacznie spałaś, to ktoś musiał! - zaczął krzyczeć.
    Zaskoczona, odsunęłam się od niego. Potknęłam się i upadłam na zakrwawioną podłogę.
 - Czemu ta podłoga jest zakrwawiona? - krzyczałam, płacząc.
- Jeżeli myślisz, że się nad tobą zlituję to się mylisz! - Potem spojrzał na moją twarz, całą umazaną krwią - Skąd to?
    Podniósł mnie i sięgnął po chusteczkę ze spodni. Gdy skończył mnie wycierać, spojrzałam na moje ręce. To one spowodowały te całe zamieszanie. Było na nich pięć głębokich ran. Spojrzałam na Isacco, który wyglądał na zafascynowanego tym co widzi.
 - Gajo! Ty to sama zrobiłaś! To jest twoja moc, oprócz... no wiesz. - Powiedział Ferro, wyglądał jak szczeniaczek, taki słodki szczeniaczek.
   Fuj! Isacco jako szczeniaczek? Już bardziej przypomina Myszkę Miki!
 - Ok, no to dostaję teraz ochrzan czy komplement? - spytałam skołowana.
 - Ech, te twoje wymysły - powiedział załamany.
   Spojrzałam się na niego i zaczęłam go kopać. On się kulił, a ja się śmiałam. Och, jaka z nas dobrana para.
 - To ja się na ciebie darłam?! - krzyknęłam. - chodź dalej!
   Poszedł posłusznie. Po wizycie w jego pokoju, wyszliśmy poza gmach budynku. Isacco obejrzał się i pomachał do swojej matki i ojca, którzy krzyczeli do niego z okna.
 - Isacco, nie wiesz jakie masz szczęście, że masz do kogo pomachać. Oni pozbyli mnie się z ulgą.
   Te słowa rozpoczęły naszą długą wędrówkę. Nie wiedzieliśmy wtedy, że to nie jest nawet początek, to jest koniec, koniec dla nas wszystkich.


----------
Ja! Pierwszy rozdział skończony!
 Nie wierzę! Jak na mnie jest długi!
 Jest to dopiero początek więc historia dopiero się rozkręca! Pomogły mi miłe komentarze od Was i krzepiące słowa od mojej koleżanki, która skomentowała tylko postacie na moim drugim blogu.
Zapraszam na jej blog: http://dziewczyna-z-osiedla.blogspot.com/p/rozdzia-i.html
Muszę jej jeszcze troszeczkę pokazać, co nieco o blogspocie.
Więc to, że 1 rozdział jest jako strona, nie dziwcie się.
Chociaż brawa dla niej, że spróbowała :)
Ten rozdział dedykuję tobie, Karolina i Wam, Lexie i Kasiu ;)
Dziękuję :*

środa, 12 marca 2014

Prolog

     Na przyszłość powinnam zapamiętać. Byłam głupia.
     Nigdy, przenigdy nie zostawajcie Łowcami Cieni. Już lepiej robić wianki ze stokrotek. (Pałam szczególną niechęcią do tych kwiatów. Przyczyny kiedyś opowiem)
     Dlaczego nie polecam mojego fachu? Hmm... odpowiedź brzmi: demony. Ktoś czytając to pewnie zaśmieje się i powie: "No i co? Może jeszcze ufoludki?". Nie! Demony przybierają w nocy okropną i (o zgrozo!) cielesną postać, a w dzień są cieniem.
     Ach, gdzie moje maniery. Nazywam się Gaja. Kojarzycie mnie? Przynajmniej imię? Tylko nie mówcie, że kojarzy wam się z krwiożerczą Matką Ziemią. Nazwana zostałam przez przypadek...
    Teraz jakiś czytelnik zadaje kolejne pytanie: "czemu, głupia, po prostu nie odejdziesz, tylko nas męczysz?". Chciałabym, lecz ci zapyziali głupcy, Łowcy, wierzą w to, że uda się uratować świat przed Cieniem (ich wyobrażenia sprowadzają się pewnie do tego, że jakiś dureń wskoczy w obcisły kostium i pelerynkę z komiksów marvela). Śliczna nazwa co nie? Ech, Cieniuś, mój ukochany król demonów, zawsze żadny krwi i śmierci. Jako Gaja, jestem jego córką. Zaskoczeni? Nie sądzę. Jest to najbardziej banalne co może być! Czy nie powinnam być teraz przy nim? Nie, to zbyt nudne patrzeć jak morduje połowe swego dworu za najdrobniejsze przewinienie.
   Co jest jeszcze ciekawe w mojej historii? Moje moce, nie, nie przesuwam przedmiotów jak Yoda. Umiejętność jaką posiadam jest przejmowanie siły życiowej z jakiejkolwiek istoty żywej czy martwego przedmiotu. Tak, zabijam lub osłabiam dotykiem, jeżeli tylko tego pragnę, a skąd to mam? Oczywiście od tatusia!
   Nie powiedziałem jeszcze nic o mojej mamie. Alessandra White leży w szpitalu psychiatrycznym przez Cień. Była kiedyś pełną życia kobietą. Ja, niestety poznałam ją z tej gorszej strony. Jak się urodziłam, znienawidziła mnie, widziała z pięć razy. Może i nie. Jestem naiwna, że kiedyś będzie inaczej. Ona była Łowczynią Cieni, a ja jestem królewskim bękartem, który chce zabić swego ojca za to, że zepsuł mi życie. Czyli  podsumowując moją historię, jestem zwykłą czternastolatką.
  

-----------------------------
Cześć! To kolejne krótkie wprowadzenie do historii...
                Pozdrawiam, Ukochana Córeczka Bogini Niezgody